wtorek, 3 grudnia 2013

Od Zabu Dołączenie

Gdy byłam mała było mi dobrze. Miałam dom, rodzinę, stado... Jednak, gdy skończyłam 4 miesiące.... Człowiekowi przestało się opłacać chronić nasz rezerwat.... Splajtował... Wkrótce przybyli tu kłusownicy... Na moich oczach zastrzelili ojca i matkę... Miałam wtedy 5 miesięcy. Niedługo potem ten sam los spotkał moją siostrę i brata. Zostałam tylko ja i Dess. Nie mogliśmy tu zostać. Poszliśmy w stronę czarnej linii horyzontu... Po kilku tygodniach podróży Dess'a postrzelono. Kazał mi uciekać. Nie wiem czy żyje. Tego dnia straciłam wszystko... A z domem... Stadem... Rodziną... Spłonęła moja ostatnia nadzieja... Tej nocy stanęłam na skale, wysoko nad sawanną. Podniosłam dumnie, ale smutno głowę i... Zaryczałam... Długo... Głośno... I smutnie... Potem ruszyłam w dalszą drogę.... Bo co mi pozostało?
Szłam i szłam... Byłam wyrzutkiem dobre 3 i pół roku... Samotna... Bez dachu nad głową...Bez rodziny... Bez sensu życia... Po 4 latach ucieczki, znalazłam dom... Miejsce, w którym zaczęłam nowe życie...
*Tamta noc...*
Nie jadłam od kilkunastu dni. Byłam chuda  i wyglądałam jak 7 nieszczęść. Doszłam do jakiejś sawanny. Była długa i piękna... W trawie jakby coś się ruszało.... Widziałam rogi i rudo-czarno-białe umaszczenie...
"Antylopa..."- pomyślałam.-"Ale chyba lepsza nazwa to moja kolacja."- ruszyłam w dół zbocza. Posuwałam się bezszelestnie i cicho. Gdy od kolacji dzieliło mnie już tylko kilka kroków... Wyskoczył na mnie wielki lew... Warknął do mnie przez zaciśnięte zęby:
-Czego tu chcesz?
-Ja... Tylko.... Poluję...- odpowiedziałam.
-Zdajesz sobie sprawę, że właśnie przekroczyłaś granice mojego terytorium?
-Y... Nie.... A...- nie skończyłam, bo przerwała mi jakaś lwica, która właśnie wychyliła się z trawy:
-Simba... Zostaw ją. Nie widzisz jaka jest wychudzona? Musiała nie jeść co najmniej tydzień.- odepchnęła lekko samca i zwróciła się do mnie:
-Siadaj. Jak ci na imię?
-Zabu...
-Nala.- podała mi łapę na przywitanie.- Witaj w Stadzie Wielkich Królów Sawanny.- uśmiechnęła się.
-Czyli, że... Że należę od teraz do stada?- spytałam z niedowierzaniem.
-Jak chcesz... To tak.
-Dziękuję...
-Nie ma co. Chodź, pokażę ci jaskinię...- powiedziała i pociągnęła mnie za sobą. Simba poszedł w jej ślady. Co prawda wpierw przewrócił oczami, ale.. Co tam!
*Nala? Simba?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz